Anachroniczne mędrkowanie

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Anachroniczne mędrkowanie

Postprzez micluk Wt, 19.04.2005 15:22

Droga Pani Krystyno,
znów zaczynam od znamiennych słów czyli oczywiście, że przesyłam felieton. Kiedy zaczną Panią nużyć i ostatecznie zakwalifikuje je Pani jako nudziarstwo, prosze dać znać (np. opatrując komentarzem, wyrażonym choćby onomatopeją-zieew), wtedy zaprzestanę pokątnego procederu rozsyłania ich Pani. Pozdrawiam, Michał.

ANACHRONICZNE MęDRKOWANIE O DIALOGU

Przeszyłem niespodziewanie powietrze zadartą brodą, przeciąłem je nawet nadnaturalnie wysuniętym nosem z nadzwyczajną, wywołaną przez dumę, prędkością. Skrawki powietrza opadły na nieodkurzony z lenistwa dywan. Skąd to zadęcie, skąd te teatralne gesty, jakbym ogrywał co najmniej jakiegoś Hamleta czy równie ekspresyjnego buntownika? A jaka inna gestykulacja może towarzyszyć, gdy posądzają człowieka o nieodpowiedzialną błazenadę, o pustotę i niepożądaną niedojrzałość, już nie na moje lata. Jakie straszne oczekiwania można powziąć wobec mnie?, zastanawiam się często z utyskiwaniem. Społeczeństwo, tak dumnie nazywa się grupa dyktująca zasady, które trzeba z całą pieczołowitością wbić w świadomość, by w każdej sytuacji móc do nich sięgać i czerpać z wiedzy i doświadczenia starszyzny. I oby tylko nie wdawać się w spory, nie wszczynać tych swoich, w znacznej mierze, prowadzących do nikąd, rozmów. Zostawić swoje grubo przerysowane analizy, nie oddawać się filozofowaniu. W rozmowie zachowywać respekt wobec ogromu wiedzy i światowego interlokutora. Nie wtrącać swoich bezsensownych rozważań bardziej o charakterze dywagacji, niż trafnych spostrzeżeń odnoszących się do rzeczy. Najlepiej w ogóle nie paplać, nie mielić jęzorem, jak to przepięknie określają dorośli. Zadziwiające, że w momencie, kiedy ktoś chce nas uciszyć, brutalnie odebrać głos, język zawsze mu się sprzeciwia i wyraża rozkaz niemuzykalnie, niedźwięcznie. Całe jego piękno odparowuje, niewątpliwie mści się na wygłaszającym polecenia milczenia.

Język nie jest bezstronny, zawsze opowiada się po jednej ze spornych stron. Tylko jednemu mówcy układa myśl starannie, wyprasowuje brzegi, zakłada mankiety.
Tylko jednemu z nich sentencje ubierze w szykowne stroje. I zazwyczaj nie czyni tego osobie przemawiającej z ambony słuszności, zalewającej młodego słuchacza moralitetami. Język staje się sędzią nie mającym wątpliwości, uskrzydla myśli głoszącego niezbite prawdy, a zgubny okazuje się wobec swoich oprawców, nękających go amatorstwem, prowincjonalnością i megalomanią.

Dlaczego wytrąciłem ten uboczny wątek? Co miałem na celu przytaczając tak niepowiązane rozważania, po cóż zajmowałem się zagadnieniami rozsypanymi chaotycznie, jakby poprzewracanymi pionkami na planszy niewytyczonego tematu? Otóż po pierwsze chciałem raz na zawsze obalić wszelkie wytyczne wyrysowywane przez podręczniki zajmujące się czystością formy, by jej nie zabrudziły umysły, porywające się na zacieranie jej granic. Tak, niniejszym oświadczam, że za nic mam modele lepione przez nauczycieli felietonu, protokołu, opowiadania, rozprawki, którzy zamęczają młodzież gimnazjalną tymi gorsetami. Poważam zaś dążenia eksperymentalne, choćby wykoślawione na początku i pokrzywione. I z wątku ubocznego kolejna uboczność powstała. Nie o to mnie się rozchodzi by wpadać w rytm skutków ubocznych, dość! Wróćmy do tematu, do treści pierwotnej, do języka i rozmowy. Jak wiemy na początku było słowo, więc i dialog. I w miarę charakterystyczny jest dialog między światopoglądami dwu pokoleń, bo jak wiemy zamieszkujemy w rodzinach, gdzie stale spotykają się dwa czasy, mianowicie nasze i naszych rodziców czy dziadków. I teraz chciałbym w formie wyrzutu wyrazić żal, że dialog ten opierał się zawsze na podstawach mądrzejszy, pouczający i pouczany. Nigdy, nawet gdy dyskusja przybiera wymiar partnerski, moja babcia, dziadek nie chcieli wyzbyć się pozycji radcy stanu. Nie przynosiły mi więc żadnego pożytku ich usiłowania, aby wwałkować mi wyższość Heideggera nad Sartrem, ja z przekory, a później z przekonaniem upierałem się przy zezowatym. Na nic elaboraty o pięknie poezji trubadurów, nieodstępnie upierałem się przy prozie, poezji odbierając głos jako ?ot, wywindowana gałąź sztuki, na której przesiadują tylko wróbelki nastroszone swoją wiedzą, swoją umiejętnością zachwytu, od której również stroniłem. Odkąd pamiętam rozsierdzało mnie to utwierdzenie w przekonaniu o nieomylności, mierziły wywody utrzymane w tonie pouczenia. Jakby starszyzna nie mogła, choć na chwilę zejść z piedestału, i porozmawiać jak równy z równym, oddając mi słuszność, kiedy prawię mądrze. Kiedy forsowałem własny pogląd, spotykały mnie przykre nakazy milczenia albo drwina i opatrywano moje perory mianem gadaniny, paplaniny bez sensu, a nawet ładu i składu!

A wszystko z lenistwa, dobrze znanego na ziemiach Polan lenistwa, wywiedzionego nie tylko od Sarmatów, ale i pierwszych Słowian. A gdyby tak wgryźć się w myśl, znaleźć jej niewiarygodne rozwiązanie, podjąć szaradę, rozkoszować się podsuwanymi smakowitymi kąskami Pascalów, Sokratesów, Augustynów. A tak wszystko spożyję sam, mówiąc dzisiejszą kapitalistyczną nomenklaturą – skonsumuję, i w samotności będę urządzał najwspanialsze uczty, bijące na głowę te sarmackie i szlacheckie.

Smak delicji w ustach będę miał
Ucztę słowiańską oddam na przemiał
Zachłystywać się będę
Zgłębiając filozoficzną przybłędę


”Wierszokleta się znalazł” – orzeczono o znalezionym wierszoklecie.

Zgubiony wierszokleta
Avatar użytkownika
micluk
 
Posty: 68
Dołączył(a): Pn, 28.02.2005 14:55
Lokalizacja: Bia

Postprzez micluk Cz, 28.04.2005 20:25

pozdrawiam, a to był właśnie mój feleiton.
Avatar użytkownika
micluk
 
Posty: 68
Dołączył(a): Pn, 28.02.2005 14:55
Lokalizacja: Bia

Postprzez Krystyna Janda So, 30.04.2005 07:38

Pochwalam i ja dążenia eksperymantalne....powodzenia...
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja