Nałóg- Utracona wolność...

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

Nałóg- Utracona wolność...

Postprzez sennir So, 08.07.2006 17:50

Na samym początku gorąco i serdecznie pozdrawiam po bardzo bardzo bardzo długiej nieobecności.
Chciałbym przedstawić Pani tekst, jaki zamieściłem poniżej, dodając, że ten tekst nie jest czysto autobiograficzny, lecz jedynie stanowi zbiór przemyśleń i zastanowień, do jakich również i Panią zachęcam.

"Ktoś powiedział kiedyś bardzo mądrze, acz niestety nierealnie: Wyrzeknij się wszelakich pragnień, a poczujesz się wolny. Ja nie wyobrażam sobie dnia bez kubka kawy kofeinowej, mocnej, czarnej, gorzkiej. Z nałogu tytoniowego mógłbym się wyzwolić, lecz nie chcę, bo to lubię, bo mnie to odpręża i pozwala na chwilowe zastanowienie się nad różnymi sprawami. A może tak nie jest ??? Może tylko ja sobie wmawiam, że to lubię, bo nie potrafię się przed sobą przyznać, że palę nałogowo i świata bez tego nie widzę. Przecież na coś trzeba umrzeć- powtarzam w kółko sobie i innym, gdy mnie zapytają, dlaczego tyle palę. Tak samo było kiedyś z piciem. Mówiłem sobie, że przecież ja mam do tego prawo, do tego by wypić, niedużo, trochę, dla odprężenia, relaksu. Zaczęło się od kilku piw. Później wypijałem po kilkanaście piw na dzień i nie wyobrażałem sobie, że wypić bym nie mógł. Następnie wino, wódka- na nerwy, dla spokojności. Zawsze potrafiłem samego siebie przekonać, że nie robię nic złego. Chciałem coś zagłuszyć, o czymś zapomnieć, wymazać przeszłość, która nieustannie wracała i, która stanowiła o mnie, choć ja tak bardzo tego nie przyjmowałem. Doszło do tego, że rano musiałem wypić, choć kieliszek czegoś mocniejszego i kawę, póżniej czysta przed południem- lubiłem, kiedy mi w głowie szumiało. ¦wiat stawał się taki kolorowy i prosty. Wszystko było proste, jasne i do przejścia. Brak kłopotów, zmartwień i rozterek- bo na te wszystkie bolączki był jeden lek- alkohol. On mi pomagał żyć, by w końcu mógł żyć za mnie, bo ja sam, już bez tego, żyć nie umiałem.
Ale jedna jest prawda- jeżeli wyzwolisz się z jednego nałogu, to wpadasz w drugi nałóg, inny, zastępczy. Bo musisz poskromić czymś ten głód, musisz go czymś nasycić, nawet czymś oszukać. Ciężko jest wyzwolić się z jednego nałogu, nie wpadając w drugi. Dla mnie to rzecz niemożliwa. Lecz nie wszystkie nałogi są szkodliwe, czy wręcz zabijające. Nałóg palenia, picia, ćpania, jedzenia, dbania o kulturę fizyczną, nałóg oglądania TV, nałóg kupowania, sprzątania, spania, czytania. Może nawet nałóg życia ???
Nie ma na świecie chyba osoby, która nie byłaby w pewien sposób od czegoś uzależniona, ubezwłasnowolniona. Każdy z nas jest przez coś zniewolony. A ja tej wolności, tej prawdziwej, szukam już od zawsze i nie potrafię, bądź nie chcę jej znaleźć, oczywiście przed samym sobą nie przyznając się do tego, tylko żałując, ubolewając i czekając na tę upragnioną wolność.
Każdy z nas jest od czegoś uzależniony, nawet od przysłowiowej czekolady, ale nie chce wiedzieć lub boi się wiedzieć, że pod jego dachem dzieje się coś złego, że to zło zewnętrzne przeniknęło do jego szczelnie zamkniętego domu, chronionego domu i tak by się mogło wydawać, że w 100% bezpiecznego.
Alkoholik, ćpun, czy jakikolwiek nałogowiec jest też w pewnej części egoistą, bo nałóg uczy go, że nie potrzebuje nikogo, nie potrzebuje litości, miłości i kogoś drugiego, kto tylko potrafi ranić i dawać ból.
Nałóg jest Tobą, jest z Tobą, żyje z Tobą i w Tobie i już dla kogoś jeszcze nie ma miejsca w tym toksycznym związku. Ty i Nałóg. Nie od zawsze, ale niestety w większości do śmierci. Nałóg to taki zły kompan, który mówi Ci i wydaje Ci się, że jest dobry, a atakuje Ciebie akurat, bo wie, że jesteś słaba, nieodporna, że łatwo Cię można złamać psychicznie, łatwo można Tobą manipulować, bo jesteś naiwna i wciąż taka łatwowierna. Kusi, a Tobie sie wydaje, że co mi tam, bo przecież i tak już nie masz nic do stracenia. Wprost przeciwnie- za to, że ulegniesz tej pokusie, płacisz całe życie, cenne życie i być może szczęśliwe życie, które to Ty już dawno spisałaś na straty, nie wiedząc, że właśnie życie jest tym najcenniejszym, co posiadasz. Co posiadałaś. Ale nie ma już odwrotu. Klamka zapadła. Tylko, czy teraz będziesz na tyle silna i zdeterminowana, by walczyć o odzyskanie tego życia ? Swojego życia ???
Dla kogoś drugiego, kto dla nas coś znaczy, kto może nas kocha albo kogo my potrzebujemy, łatwiej jest walczyć, bić się, pokonywać trudne szlaki, odnaleźć w sobie nowe pokłady siły, by zwyciężyć to, co pozornie było nie do pokonania- Nałóg. Łatwiej, bo wiemy, że ktoś czeka, że ktoś jest i będzie i, że ktoś liczy na nas i, że my nie możemy tego kogoś zawieść, bo nie chcemy by cierpiał, martwił się, czy w końcu odpuścił, odwrócił się i od nas odszedł.
Dla nas samych trudniej już jest walczyć o samych siebie. Trudniej, bo i po co, skoro i tak nikt na nas nie czeka na końcu tej cierniowej drogi...Czeka, lecz jedynie samotność"

Autor: Rafał Wolański
2006.07.08

Pozdrawiam gorąco i serdecznie, życząc pozytywnych przemyśleń, refleksji i wniosków.
sennir
 
Posty: 19
Dołączył(a): Pt, 01.04.2005 08:00
Lokalizacja: .........

Powrót do Korespondencja