Szanowna Pani,
zacznę od tego, że głupio mi pisać ten list widząc ile takich wiadomości dostaje Pani każdego dnia. Chciałabym odciążyć Panią od tego kolejnego, pełnego uwielbienia Pani osoby wpisu, ale nie potrafię. Mam wrażenie, że jeśli nie wyrażę swojego podziwu, to chyba wewnętrznie zwariuje.
Mam tylko osiemnaście lat, od września zaczynam stomatologię w Berlinie- kierunek sprzeczny z moimi dotychczasowymi marzeniami. Od piątej klasy podstawówki chodziłam dzielnie na warsztaty teatralne, na indywidualne zajęcia i żyłam w obłokach, Dziś z przykrością stwierdzam, że brak mi na to odwagi, więc uciekam w bardziej stabilną (jak mi się wydaje) dziedzinę. Jak to moja mama powiedziała, to nie brak odwagi, ale widocznie "nie pragnęłam tego aż tak i reszta to moje głupie wymówki". Możliwe, ale nie umiem się sama przed sobą do tego przyznać. Teatr i film są bardzo bliskie mojemu sercu i zawsze pozostaną. Pani filmy zdarzało mi się oglądać będąc jeszcze małą dziewczynką i nie rozumiałam z nich za wiele. Nie musiałam. Wystarczyło mi patrzeć i słuchać i pochłaniać to, co Pani tworzyła. Z Pani repertuaru widziałam jedynie Marię Callas, w Szczecinie tego roku. Biegłam ze szkoły na długiej przerwie w okropnej ulewie do najbliższego teatru, by kupić bilet w pierwszym rzędzie. Spóźniłam się okrutnie na kolejną lekcje, ale było warto. Pierwszy rząd, sam środek. Gęsia skórka nie opuszczała mnie przez cały spektakl, jak nie dłuzej.
Wróciłam własnie z tygodniowego pobytu na Sycylii,a lekturą zabraną ze mną było "Pani zyskuje przy bliższym poznaniu". Każde tam wspomnienie o wakacjach we Włoszech sprawiało, że czułam Pani obecność gdzieś niedaleko. Nikomu tej książki nie pożyczę, nie chcę. Z jednej strony o niczym innym od tygodnia nie opowiadałam, chciałabym pokazać innym Pani wyjątkowość, jednak moja książka jest pełna pozakreślanych cytatów, oznaczeń i notatek i mam poczucie, że to zbyt osobiste. Kiedyś próbowałam zarazić mamę. Obejrzała "Tatarak" dzień po mnie. Nic. Nie widziała tego, nie czuła. Ja płakałam od ósmej minuty filmu i kazałam wszystkim go oglądać. Na koniec szkoły obdarowałam dwie moje ukochane nauczycielki płytami "składankami" z moimi ulubionymi piosenkami w Pani wykonaniu. Mam nadzieję, że nie ma Pani nic przeciwko?
Może nie mam odwagi by sama być częścią tego świata, świata na czele którego stoi Krystyna Janda, ale jest mi to niesamowicie bliski świat. Mój tata nie może zrozumieć, jak mogę tak uwielbiać kogoś, kogo zupełnie nie znam. Nic prostszego.
Mam nadzieję, że nie zabrałam Pani za dużo cennego czasu. Dziękuję. Bardzo za wszystko dziękuję.
Słonecznego dnia i ciepłej nocy.
Z wyrazami szacunku,
Natalia